#chcętoprzeżyć jeszcze raz! Skok ze spadochronem – SKY CAMP – relacja
#Chcętoprzeżyć jeszcze raz!
Czyli trzeci etap akcji #chcętoprzeżyć organizowanej przez @Katalog marzeń i mój pierwszy skok ze spadochronem.
Tak trudno uwierzyć, że dostałam się do ścisłego finału zmagań o tytuł i przywileje Testera Marzeń. Z grona niemal 700 osób wyłoniono zaledwie garstkę największych marzycieli w Polsce. I mnie dołączono do tego wąskiego kręgu. Niebywałe wyróżnienie, prawda?
Bitwa o udział w trzecim etapie nie była jednak łatwa. Począwszy od strzelaniny na poznańskim Sołaczu, przez pościg na torze kartingowym, aż do odważnego skoku po największe marzenia. I to właśnie do relacji z tego ostatniego punktu Was teraz zapraszam <3
Przeczytajcie opowieść o najbardziej przerażającej chwili mojego życia. O ogromnym strachu i odwadze, jakiej potrzebowałam do zapanowania nad swoim największym lękiem – lękiem wysokości 😱
Do Aeroklubu Konińskiego dotarliśmy wczesnym popołudniem. Po krótkiej chwili zapoznania z regulaminem, byliśmy już gotowi na przygodę życia. Wyczekując spotkania z przydzielonym instruktorem, napawaliśmy się ciepłymi promieniami słońca. Kojące chwile na leżakach były niczym cisza przed burzą. Z ciekawością wpatrywaliśmy się w swobodny lot pozostałych śmiałków. Przynajmniej tak było u mojego towarzysza ekstremalnych przygód, Konrada. W mojej głowie malował się jedynie strach przed nadchodzącym wydarzeniem.
Błogi spokój przerwało wołanie “-Ewelina! Szukam Eweliny”. I ujrzałam szczery uśmiech przydzielonego mi opiekuna. Po szeregu istotnych wskazówek nadszedł czas przygotowań. Mini kombinezon pasował niczym szyty na miarę. Szerokie pasy uprzęży otulały moją wąską talię. Wtem nadeszła chwila na kilka słów do kamery. “-O losie. Moje ostatnie słowa. Czas rozdzielić posiadany majątek (a raczej jego brak😂 ) i oddać się w ręce otchłani niebios. No i cóż ja sobie uczyniłam… ”
Uśmiechem od ucha do ucha próbowałam zatuszować skrywane w sobie lęki. Mimo trzęsących się kolan dumnie kroczyłam do malutkiego samolotu. W niezwykle odważnym towarzystwie toczyłam podniebny bój. Walkę ze swoim największym wrogiem – lękiem wysokości. Taaaak, tylko szaleńcy wyruszają na skok ze spadochronem mimo panicznego strachu przed wejściem na trzeci stopień drabiny.
Mała Cesna na swoim pokładzie pomieściła niespełna 10 osób. Siedząc na wąskich ławkach byliśmy niemal przytuleni do siebie. Niczym najwięksi śmiałkowie wpatrywaliśmy się w piękno malowniczego krajobrazu. Obłoki chmur raziły swą bielą. Płaty błękitnych jezior odbijały jaskrawe promienie słońca. Lazurowe jezioro koło Turku lśniło niczym najpiękniejszy szmaragd. Wtem nadszedł czas na otworzenie klapy samolotu. Zimne powietrze uderzyło prosto w moje skronie. Nim się spostrzegłam, siedziałam już gotowa do skoku. Sekundy dłużyły się niczym lata. Moje nogi wisiały w powietrzu, a oszołomiony wzrok oswajał się z otaczającą rzeczywistością. Okoliczny obraz był tak nierealny. Czułam się niezwykle bezpieczna, a zarazem tak przerażona. Próby uśmiechu do kamery zakończyły się…
[photogrid ids=”2853,2852″ captions=”yes” columns=”two” ]
wraz z momentem opuszczenia samolotu.
Pierwsze sekundy lotu były najbardziej przerażającymi chwilami mojego życia. Ciało było niczym sparaliżowane. Pęd powietrza malował grymas strachu na zmartwionej buzi. Przybliżając się do ziemi z prędkością ponad 200 km/h starałam się zapanować nad ruchem dłoni. Wątłe ręce nieudolnie próbowały okiełznać opór wiatru. Wtem spostrzegłam lecącego naprzeciw operatora kamery. Głęboki wdech i wydech a w następstwie pierwsza myśl “-Buty. Czy ja mam jeszcze na sobie buty?”. Po szybkiej i pozytywnej ocenie sytuacji, odważyłam się na spontaniczny uśmiech i radość z dokonywanego czynu. Zaczęłam podziwiać podniebną grę światła. Poczułam, jak przelatuję przez obłoki chmur. Byłam niczym ptak lecący pod przekorny wiatr. Kątem oka poszukiwałam innych skoczków. Wirowałam w powietrzu niczym na najwyższej karuzeli świata.
Nagle jakby ziemia zaczęła się oddalać. Jakby karuzela przestała wirować. Spoglądając do góry spostrzegłam otworzony spadochron. Jaka to radość i ulga zarazem! Lot stał się dużo spokojniejszy. Delikatnie przemierzaliśmy bezkres nieba. Aż do momentu rozmowy z instruktorem. Kiedy przyznałam się do braku choroby lokomocyjnej, przeszliśmy do dalszego etapu atrakcji. Sterując spadochronem to w lewo, to w prawo, kręciliśmy się niemal wokół własnej osi. Szybkość skrętu zdawała się być tak duża, jak podczas przeciążenia na statku kosmicznym. Przynajmniej biorąc pod uwagę sceny z filmów sci-fi. Podniebny rejs był niczym podbój najdalszej galaktyki. Podczas tego zawirowania całkowicie wyleciało mi z głowy marzenie o prawdziwej podróży w kosmos 😂
[photogrid ids=”2847,2849″ captions=”yes” columns=”two” ]
[photogrid ids=”2859,2860,2848,2846,2855,2861,2851″ captions=”yes” columns=”two” ]
Nim nadszedł czas powrotu na ziemię, podziwiałam uroki okolicznego miasteczka. Z wysokości 1500 metrów wpatrywałam się w malutkie domostwa. Czułam się niczym zawieszona nad makietą miasta. Mój mózg nie mógł zrozumieć nierealności otaczających widoków. Byliśmy tak daleko od ziemi, a pozornie tak blisko. W porównaniu do 4 000 metrów sprzed kilku minut, widok z 1 000 metrów był niczym wejście na krawężnik.
A co z moim lękiem wysokości?
Przepadł. Jak kamień w wodę. Jemu prawdopodobnie spadochron się nie otworzył. Pokonałam swego największego życiowego wroga. Wygrałam tę wojnę.
Odwaga tak naprawdę nie jest brakiem strachu, lecz umiejętnością panowania nad nim. Działaniem mimo nabytych uprzedzeń. Walką o lepsze jutro mimo przekornego wiatru. Jestem niezwykle dumna nie tylko z siebie, ale i mojego towarzysza Konrada. To on wspierał mnie w chwilach zwątpienia i bohatersko dotrzymywał mi kroku.
Nie wiem czy uda mi się zwyciężyć w finale akcji #chcętoprzeżyć. Wiem natomiast, że gdyby los nie ofiarował mi możliwości wzięcia udziału w tym wydarzeniu, nie wygrałabym ze swoim największym lękiem. Dziękuję ekipo z Katalogu marzeń <3 To Wasza zasługa!
Podsumowanie
Przygoda ze skokiem spadochronowym w Sky Camp jest świetnym sposobem na przełamanie życiowych lęków oraz realizację największych marzeń. Profesjonalna kadra pracowników dba o każdy szczegół imprezy. Począwszy od kontaktu przed skokiem, do ostatnich maili w sprawie materiału zdjęciowego.
Nad moim bezpieczeństwem czuwał fenomenalny instruktor Kermit oraz dwóch operatorów kamery (Kamil i Andrzej). Każdy z Panów dołożył wszelkich starań by uwiecznić na fotografiach najcenniejsze momenty wydarzenia. Nie brakowało czasu poświęconego na nagrania czy wskazówki dotyczące skoku. W chwilach zwątpienia otrzymywałam ogrom uśmiechu i słów wsparcia. Opieka instruktora była na najwyższym poziomie. W przenośni i dosłownie. Wszystkie polecenia wydawane były stanowczy, ale w niezwykle przyjazny sposób. Jestem bezwzględnie oczarowana tą współpracą!
Skok ze spadochronem w SKY CAMP był najlepszą a zarazem najbardziej emocjonującą przygodą mojego życia. Aeroklub Koniński w Kazimierzu Biskupim to najbardziej profesjonalne miejsce na ziemi <3 Poza ziemią w sumie też 😉
Ps. Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego Konrad znalazł się na pokładzie samolotu, zapraszam do kolejnego artykułu! Dowiecie się nie tylko o jego wrażeniach, ale i poznacie kilka wskazówek dotyczących skoku.
Buziaki! Ewelina
Komentarze (2)
Tak dokładnie opisałaś wszystkie obrazy i towarzyszące Ci emocje, że poczułam jakbym tam z Tobą była :*. Gratuluję odwagi :).
Baaaaardzo dziękuję!<3 Jest mi niezmiernie miło, że choć na chwilę mogłam oderwać Cię od ziemi 😉 Pozdrowionka! <3